(3) Letnia herbata, poznanie Borbo
W teorii nie ma nic złego w letniej herbacie. To herbata jak każda inna. Pewnie są ludzie, którzy bardzo lubią letnią herbatę. Jest to napój i dostarcza płyn, więc robi coś przydatnego. Niektórzy piją bo lubią, inni bo nie chce im się jej podgrzewać, czy dodawać lodu, aby zrobić herbatę mrożoną. Możliwe, że nigdy nie próbowali innej herbaty, więc nie wiedzą, że herbata może smakować lepiej. Ich rodziny zawsze podawały letnią herbatę, więc przyzwyczaili się do niej i to jedyna herbata, jaką znają i której oczekują.
Ja nie lubię letniej herbaty. Dla mnie herbata musi być albo mrożona z lodem, albo gorąca, jeszcze parującą. Dojście do tego to był pracochłonny proces, który zajął mi trochę czasu i testowania moich preferencji, ale kiedy je odkryłam, nie potrafię już pić letniej herbaty. Ta cała książka jest o podróży z guzem, odkrywaniu tych preferencji i życiu z nimi.
Mam ogromne szczęście, że Borbo dołączył do mnie w tej podróży.
Borbo jest dość nietypowym psem. Borbo i ja wolimy określenie „niekonwencjonalny” niż dziwny, chociaż dziwny, gdy wypowiadają to moje usta, jest pozytywne, więc oboje jesteśmy dość dziwni. Borbo lubi mrożoną wodę, a ja mrożoną herbatę. Czy jest to pierwsza rzecz jaka nas łączy?
Kim jest Borbo?
Borbo to mój pies. To mieszanka różnych ras psów i miłości z oddaniem i szczęściem. Tak się zaczęła nasza przygoda:
Kaja:
– Peterze, czy chciałbyś ze mną pójść do schroniska dla zwierząt? Chcę zwrócić rzeczy Persymony. Mogą być przydatne dla jakiegoś kota…
Peter:
– Oczywiście, ale obiecujesz, że już nie będziemy mieć więcej kotów, prawda?
Kaja:
– Oczywiście, nie mamy już ogrodu.
Pomocna pani w schronisku:
– Jak możemy pomóc?
Kaja:
– Nasz kot zmarł, i zastanawiamy się, czy moglibyście wykorzystać jego rzeczy?
Pomocna pani:
– Bardzo mi przykro, to bardzo miłe z waszej strony, i tak, oczywiście, jakiś szczęśliwy kot będzie miał z nich radość. Czy bylibyście zainteresowani przyjęciem nowego kota?
Kaja:
– Nie możemy. Nie mamy już ogrodu, a ostatni kot nie był zbyt szczęśliwy bez niego.
Pomocna pani:
– Rozumiem, ogrody nie są naprawdę wymogiem dla kotów, bardziej dla psów. Za chwilę zaczniemy naszą społeczną porę dla psów, czy chcielibyście wziąć w niej udział?
Kaja:
– Co to takiego?
Pomocna pani:
– To sesja, podczas której wolontariusze wyprowadzają psy z klatek, karmią je, wyprowadzają na spacer i spędzają z nimi czas. Czy chcielibyście pomóc?
Kaja:
– Oczywiście, chociaż nie będziemy zabierać psa ani kota.
Peter:
– Powiedziałem jej to.
Pomocna pani:
– Dobrze, cieszymy się, że chcecie pomóc.
Kaja:
– Klatka numer 5, pies nazywa się Borbo, jest tu jeszcze nowy.
Peter:
– Chodź, wejdę pierwszy, Ty masz ładniejsze ręce!
Kaja:
– Cześć mały, mamy jedzenie dla ciebie…
Przed moimi oczami pojawiła się ta cudowna, radosna istota z najpiękniejszymi brązowymi oczami. Ten pies był trochę większy od mojego kota (mój kot był gruby), czarno-brązowo-biały, jakby nie potrafił zdecydować, jaki kolor futra wybrać. Był szczęśliwy, że nas widzi, i jeszcze bardziej szczęśliwy, że dostaje jedzenie i może iść na spacer. To, co od razu przykuło moją uwagę, to kostki lodu w jego wodzie. Ten pies wie, jak pić z klasą…
Gdy tylko przywitałam Borbo, nie umiałam się już z nim pożegnać. To było natychmiastowe połączenie. Czasami w życiu spotykamy ludzi, z którymi automatycznie się łączymy. Wydaje się, że nie tylko z ludźmi… I tak zaczęła się nasza przygoda.
Dodaj komentarz