Moje postępy po operacji mózgu…

ladujacy sie mózg
ladujacy sie mózg
Moje postępy…
Odkąd jestem w domu (tydzień po operacji wyszłam ze szpitala) mam mniej energii. To chyba dlatego, że więcej rozmawiam i ruszam się, w szpitalu dużo nie mówiłam i nie chodziłam. Tu ciągle mnie ktoś odwiedza, albo o coś pyta… nigdy nie myślałam, że mowa może być męcząca… zawsze lubiłam mówić… teraz mnie to męczy… staram się też trochę zmieniać perspektywę i posiedzieć to w kuchni, to w salonie i kosztuje mnie to bardzo dużo energii, ale każdego dnia jest łatwiej…

Pierwsza toaleta….
Bardzo przepraszam, ale wierzę, że to musi być powiedziane. Przed operacja szukałam informacji na temat tego, czego się można spodziewać po długich operacjach i znalazłam dużo info na temat niemiłego uczucia jak się obudzi z rurką inkubacyjną itp. Ale nikt nie wspomniał jak ciężka i męcząca jest pierwsza toaleta po dłuższym okresie leżenia. Moja pierwsza operacja trwała 3h i dochodziłam do siebie jakiś 3h, więc nawet nie miałam cewnika i nie miałam żadnych problemów z toaletą po. Wszystko poszło łatwo, druga operacja trwała 18h i leżałam po niej 3 dni na OIOMIE, podłączona do cewnika (wcale to nie boli, tylko jest dziwne) jak mnie już przenieśli na moją salę i odłączyli cewnik poszłam pierwszy raz na toaletę, przeżyłam szok…nigdy nie myślałam, że po operacji głowy, (przepraszam za wyraz) dupa będzie mnie bardziej bolała niż głowa… myślałam, że chce tylko siku a tu się okazało, że nie da się tylko siku… (naprawdę wierze, że to się komuś przyda, chciałabym sama to przeczytać przed moja operacją, żeby choć trochę się przygotować) i że jest to tak wielki wysiłek, na który Mój organizm nie był gotowy… więc zemdlałam i rozwaliłem sobie wargę… udało mi się wyjść z toalety i później nic nie pamiętam obudziłam się krwawiąc na podłodze… z wystraszoną pielęgniarka i dwiema innymi paniami. To był drugi raz jak zemdlałam po operacji, pierwszy był mniej dramatyczny i nic mi się nie stało. Wracając do toalety…uregulowanie wszystkiego zajęło jakieś dwa tyg. Ale jak ja teraz doceniam możliwość spokojnego wysiusiania się oh 🙂 trafiło to nawet na listę rzeczy, za które dziennie jestem wdzięczna 😉

Pierwszy prysznic:
Z pierwszym prysznicem przyszło pierwsze omdlenie…, jak już wspomniałam znacznie mniej dramatyczne niż to drugie… Jak tylko ściągnęli mi cewnik i mogłam się przebrać w swoją piżamę poszłam pod prysznic (z chodzikiem, tak mi pozwolili) prysznic i umycie głowy po operacji, okazuje się ogromnym wysiłkiem, trochę długo tam siedziałam i było gorąco od wody i parno, wyszłam zmęczona, ale bez problemu, upuściłam kosmetyczkę i chciałem ja podnieść już w pokoju i się osunęłam po ścianie na podłogę, jak się obudziłam, sympatyczny ratownik medyczny (nasza pielęgniarka tego dnia), Damian trzymał moje nogi (nie wiem skąd on się tam wziął, nic nie pamiętam, dobrze, że był) chciałam wstać, On powiedział, że nie wstanę dopóki „nie nabiorę kolorku”, wiec nabrałam i pomógł mi wstać i wszystko było ok. Po drugim upadku Panie mnie zaciągnęły na łóżko, trochę bolało, ale widocznie nie miały czasu na moje „nabranie kolorku” była 5 rano… będzie blizna, ale do wesela się zagoi… szczególnie mojego, jeśli kiedykolwiek je będę miała… nie zapowiada się…

Pierwsze tygodnie w domu
Problemy z toaletą ustały tak po ok. 2 tyg., i wszystko było lepiej, zero omdleń w domu. Mamy tak małą łazienkę, że nawet nie miałabym jak upaść haha, teraz ją doceniam… i wąski korytarz… Wracając do postępów, każdego dnia jest coraz lepiej… chociaż zaczyna mi szwankować lewa ręka. Czasami mi cierpnie i ciężko mi coś nią podnieść, szczególnie drobne rzeczy. Brakuje mi precyzji ruchów, widocznie guz jeszcze na coś naciska… staram się ja ćwiczyć. Zaczęłam grać na ukulele i w sumie piosenka „living on the island” Julii Marcel idzie mi lepiej niż przed operacją, wiec nie jest źle… dostałam też swoje stare organy/elektryczne pianino od swojego ex, ale niestety nie działa.. Myślę, że ćwiczenie na pianinie byłoby super dla mojej dłoni, więc jeśli ktoś ma na zbyciu keyboard/pianino elektryczne, to chętnie przygarnę 🙂 na razie samo pisanie na klawiaturze jest ciężkie, ale nie poddaje się… muszę ćwiczyć rękę. Dobrze, że jestem prawo ręczna 🙂

Teraz:
Każdego dnia jest lepiej… mam ogromne szczęście, że mogę mieszkać u mamy, i mama mi ze wszystkim pomaga. Dzięki mama i ciocia! Z czasem cierpliwość mamy wygasa, ale co się dziwić w sumie nic nie robię tylko bałaganie, a mama ma obsesję na punkcie czystości… Mi w sumie jest dobrze, czasem jak coś robi mama to strasznie stuka czy to szufladą, czy deską do krojenia jak ją kładzie na stole, ale to jej dom… no i najgorzej jest jak się zejdzie kilka ciotek i się przekrzykują… a one tak często maja. Nawet fakt, że nie słyszę na lewe ucho nie pomaga… proszenie i tłumaczenie, że boli głowa też nie pomaga, one porostu tak mają…, ale jak mówię doceniam to co mam…
Ok pora spać, do później…:)

Dużo miłości i pozytywnej energii <3<3<3

Możesz również polubić

Dodaj komentarz